Awantura w końcówce, o wyniku zadecydował samobój. Pogoń i Cracovia mogą czuć niedosyt

Dodano:
Piłkarze Cracovii i Pogoni Szczecin Źródło: Newspix.pl / Adam Starszyński / PressFocus
Zakończyło się już kolejne starcie ósmej kolejki Ekstraklasy. O trzy punkty rywalizowały Pogoń Szczecin oraz Cracovia. Pasy kilka razy postraszyły Portowców, ale na żadne konkrety nie było ich stać. Mimo tego jednak do stolicy Małopolski nie wrócą z pustymi rękami.

Na przedmeczowej konferencji prasowej Michał Probierz porównywał jego Cracovię do Manchesteru United. Pasom w meczu ze szczecinianami daleko było jednak do Czerwonych Diabłów, bo nawet uzyskanie remisu wyszło im tylko dzięki błędowi jednego z rywali.

Cracovia tylko postraszyła

Pogoń od początku ruszyła na rywali, ale to okazało się mocno ryzykowne. Nie minął kwadrans, a już gospodarze nadziali się na dwie bardzo groźne kontry. W jednej z nich van Amersfoort był nieskuteczny, w drugiej obrońca uprzedził Rasmussena. Portowcy przetrwali te trudne chwile i po 23. minutach to oni cieszyli się z trafienia. Mata pomknął prawą lewą flanką, posłał wysokie dośrodkowanie, a do siatki z łatwością trafił reprezentant Polski, czyli Kozłowski.

Od tego momentu Pasy rzadko kiedy w ogóle wychodziły z własnej połowy. Podopieczni trenera Probierza musieli skupiać się na ciągłym odpieraniu ataków rywali. Mało brakowało, a zespół Runjaica wyszedłby na wyższe prowadzenie za sprawą zagrania Kucharczyka, któremu wyszedł tak zwany „centrostrzał”. Chciał dośrodkować zewnętrzną częścią stopy, a zamiast tego prawie przelobował Hrosso.

Emocjonująca końcówka spotkania

W drugiej części meczu dopiero w ostatnim kwadransie zaczęło się dużo dziać. W 76. minucie byliśmy świadkami ciekawego zagrania, to jest trafienia w poprzeczkę. Dośrodkowywał Kurzawa, strzelał Żurawski, a piłka odbiła się jeszcze od jednego z zawodników drużyny gości. Chwilę później z trafienia niespodziewanie cieszyła się Cracovia, bo gola samobójczego strzelił wspomniany Kurzawa. Nie minęła minuta, a Portowcy znów mogli prowadzić, jednak Żurawski znów zmarnował doskonałą okazję do pokonania Hrosso, przy okazji uderzenia głową. Niedługo potem bohaterem Portowców został Stipica, broniąc w sytuacji sam na sam.

Do końca meczu obie drużyny walczyły o zwycięstwo i w ostatnich minutach kilku zawodnikom puściły nerwy, przez co rozpętała się awantura, w której na szczęście nikt nie ucierpiał, ale wynik (1:1) już nie uległ zmianie.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...